Po zestrzeleniu Boeinga nad Ukrainą ludzie w wielu krajach, z których pochodzą ofiary, zapalają znicze np na lotniskach. Nie widać, aby wladze tych krajów znicze usuwały czy robiły larum, że znicze brudzą, łamią porządek publiczny, są nekrofilią itp. A tak było, gdy u nas w Warszawie w 2010 roku zapalano znicze po katastrofie naszego samolotu, katastrofie smoleńskiej. To przypomina i podkreśla to, o czym przeciętni ludzie wiedzieli od początku - że zapalanie zniczy w takich sytuacjach jest normalnym odruchem, zaś utrudnianie tego i walka z tym było działaniem wynaturzonym , podłym, trudnym do pojęcia.