Są dwa pracownicze ogródy działkowe. Jeden gościnny, zaprasza także osoby nie mające tam ogródka, wydzielił dla nich śliczny zakątek, z którego goście mogą korzystać, dba o tradycje - informując o znanych osobach, które tam niegdyś miały ogródek itd. Drugi ogród gości nie chce, swym użytkownikom zaleca, żeby furtki wejściowe zamykać zawsze na klucz, nawet klamki pozdejmowano, aby każde zamknięcie furtki kończyło się jej zatrzaśnięciem itd. W pierwszym ogródki pracownicze maja osoby z innej grupy zawodowej (stara społecznikowska iteligencja) i kulturowej niż w drugim (służby mundurowe z czasów PRL). Przypadek czy konieczność? Zaznaczam, że wcale nie chcę krytykować działkowiczów z działek zamkniętych, choć chcę wyrazić wdzięczność tym z działek otwartych (zdarza mi się posiedzieć na działce nr 41) - chodzi mi tylko o to, socjologiczno-psychologiczne zagadnienie: czy może istnieć związek między pełnionym zawodem i gościnnością wobec obcych na działkach?