Nie rozumiem, dlaczego gender budzi takie emocje. O ile ja to rozumiem, gender - ideologia?, nauka? - nie wiem, głosi rzecz banalną: Że różnice między kobietami i mężczyznami, oprócz różnic w budowie ciała, w fizjologii - które biorą się z przyczyn biologicznych, zupełnie jak u zwierząt, biorą się także z przyczyn obyczajowo-kulturowych. Np dawniej kobiety nosiły przeważnie sukienki, a mężczyźni spodnie - to jest przykład różnic wynikających z obyczaju, z mody, a nie z biologii, z konieczności biologicznej. Albo samochody czy samoloty były kierowane kiedyś zwykle przez mężczyzn, a nie przez kobiety, chociaż kobiety nie gorzej niż męźczyzni potrafią to robić.Albo kobiety noszą przeważnie rajstopy, a męźczyzni kalesony, choć gdyby inna moda była, mogłoby być odwrotnie. Znowu więc sprawa nie tyle biologii (natury), lecz mody, obyczaju (kultury). Wiem, ze nieraz niełatwo kulturę od natury oddzielić,że często trudno zdecydować, co z natury, a co z kultury się bierze - np większa chyba kobieca cierpliwość przy pielęgnacji chronicznie chorych, ale w sumie sprawy mało ekscytujące. Jeśli w gender chodzi o to, to o co tu się spierać?
